2009/03/23

By zapomnieć...

Mówi się, że pamięć to ulotna sprawa. Mówi się również, że ilość informacji jaką jesteśmy w stanie zapamiętać jest skończona i każda nowa, przykrywa, którąś z wcześniejszych. Czy tak jest w każdym przypadku, bez wyjątku?

Okazuje się, że chyba jednak nie. Rozglądając się wokół i patrząc po sobie, trudno nie oprzeć się wrażeniu, że nawet te najmniejsze rzeczy potrafią przywołać, bądź co bądź, coś, co było kiedyś dla nas ważne, kogoś, kto kiedyś był dla nas osobą najważniejszą, kogoś dla kogo zrobiłoby się bez wahania wszystko. Zamykam oczy, widzę ją. Idąc ulicą, jadąc tramwajem, słuchając muzyki, widząc uśmiechnięte twarze, przed moimi oczyma pojawiają się sytuacje, które kiedyś z nią przeżyłem, a które dużo do mojego życia wniosły, które sprawiały mi radość, były dla mnie motorem, siłą napędową i motywacją... Wszystko to, teraz okazuje się problemem, z którym jakoś nie potrafię sobie poradzić...

To przypomina popularny niegdyś dowcip o Leninie i człowieku, który bał się otworzyć z powodu jego wszechobecności konserwę. Dlaczego jednak tym razem i w tej konkretnej sytuacji nie śmieszy to mnie wcale? Może właściwą odpowiedzią na to pytanie jest to, iż w moim przypadku przyłożone zostają uczucia? Uczucia, które istnieją, ale osoby, z którą są związane już w moim życiu nie ma.

Skoro istnieją środki na poprawę pamięci to może takie na jej usunięcie też istnieją?

Rafał Prasał