2008/12/15

Domek z kart

nigdy więcej nie kochać, nie angażować się, nie walczyć o coś tak ulotnego jak uczucie drugiej osoby? czy tego właśnie pragnę? nie wiem, nic nie wiem...

Dziś się znów zepsułem, rozpadłem się jak domek z kart. Nie wiem, co zrobiło na mnie aż takie wrażenie? Czyżby to, że wyprowadzam się od znajomych i wprowadzam się do akademika? Czy może to, że nie spodziewałem się, iż kiedyś może nie tyle będzie mi dane wrócić, lecz będę zmuszony do tego? nie wiem.

Zaliczyłem RPI, załatwiłem akademik, ale żadna z tych rzeczy nie sprawiła mi przyjemności. Co więcej posmutniałem i przylgnęło do mnie uczucie takie jak samotność, zagubienie i totalna beznadziejność mojego przypadku... bo nawet nie mam z kim podzielić się moją "radością"...

Bardzo to smutne, ale nadchodzące święta, sylwester a nawet moje urodziny, nie napawają mnie otuchą, bo to naprawdę dla mnie nic nie znaczy... co z tego, że będę z rodziną, skoro nawet nie będę umiał z nią się porozumieć, poza wymianą komunikatów, które nie niosą w sobie emocji, bądź też przenoszą mój pesymizm...

Nie wiem skąd we mnie tyle żalu, tyle rozgoryczenia tyle tych złych emocji, które w nadchodzące dni po prostu zanikać... a u mnie jedynie narastają... Wmawiam sobie, że wszystko będzie dobrze, że to minie, że wszystko znajdzie swoje rozwiązanie, ale jakoś nie mogę w to uwierzyć.

Gdy znajomi pytają mnie jak się trzymam to nie wiem co odpowiedzieć... z jednej strony wszystko jest ok, nic mi fizycznie nie doskwiera, ale jak przyjdzie, co do czego to od czasu do czasu wybucham. Jestem zły na cały świat, na siebie na osobę, która tak naprawdę nie chciała mi wyrządzić żadnej krzywdy, a jedynie chciała ze mną zamienić tych kilka zdań... Oczywiście później przepraszam, ale po co to wszystko.

Chciałbym znów zacząć wierzyć w to, że kiedyś będzie lepiej...

Domek z kart rozpadł się... i czy go uda się poskładać?